Naczelna Izba Aptekarska po raz kolejny podnosi temat całkowitej likwidacji aptek internetowych. Dzieje się to w ramach obrad sejmowej podkomisji zdrowia, słowami p. prezesa Grzegorza Kucharewicza i p. wiceprezes Aliny Fornal. Stanowisko zajmowane przez tą instytucję nie tylko oparte jest o mity, brak elementarnej wiedzy na temat rynku e-aptek, ale również posługuje się manipulacją, zrównującą legalnie działające apteki z czarnym rynkiem farmaceutyków w sieci.
Wpis powstał po obradach sejmowej podkomisji zdrowia w sprawie nowelizacji prawa farmaceutycznego, w którym NIA po raz kolejny zaproponowała całkowitą likwidację wysyłkowej sprzedaży leków w Polsce. Więcej szczegółów tutaj
Na wstępnie należy stwierdzić, że problem likwidacji tzw. czarnego rynku farmaceutyków w sieci leży w interesie i pacjentów i samych farmaceutów – również prowadzących i pracujących w e-aptekach, których Naczelna Izba Aptekarska (podobno) reprezentuje. Jednakże zupełnie czym innym jest konieczność ograniczenia nielegalnego obrotu lekami czy wprowadzania na rynek sfałszowanych produktów, a czym innym funkcjonowanie legalnie działających aptek internetowych. Wypadałoby również, aby tworząc prawo, opierać się na faktach i elementarnej znajomości rynku, a nie tylko powtarzać od 2008 roku te same słowa, służące w rzeczywistości ograniczeniu rynku, a przede wszystkim utrudnieniu dostępu pacjentom do tańszych leków.
Podsumowując:
- Karygodnym błędem merytorycznym dr. Kucharewicza jest stawianie w jednym szeregu legalnie działających aptek internetowych i sprzedawców medykamentów pochodzących z nielegalnych źródeł. Posługiwanie się wymiennie tą terminologią krzywdzi legalnie działające apteki i powoduje utrwalenie w społeczeństwie znaku równości pomiędzy rzetelnymi przedsiębiorcami i oszustami. Trzeba wyraźnie oddzielić pojęcie apteka internetowa – dostępne wyłącznie dla legalnie działających aptek od pojęcia czarnego rynku farmaceutyków – odpowiedniego dla oszustów sprzedających viagrę bez recepty. Niestety pojęć tych wymiennie używają również instytucje międzynarodowe – to trzeba zmienić.
- Za tzw. nielegalny obrót farmaceutykami (czarny rynek internetowy) odpowiadają osoby prywatne lub firmy, które na stronach internetowych sprzedają głównie leki wydawane z przepisu lekarza (na receptę). Ich katalog jest stosunkowo zamknięty – leki na potencję, odchudzanie, środki wczesnoporonne czy leki sterydowe stosowanie w sporcie jako preparaty anaboliczne. Oferta tych pseudo-sklepów jest ograniczona do kilku-kilkudziesięciu pozycji i nie ma nic wspólnego z legalną apteką internetową. Siedziby firm prowadzących te strony są albo nieznane (brak informacji kontaktowych), albo zarejestrowane poza krajami Unii Europejskiej (Rosja, Azja, Kanada, Ameryka Południowa). Jedynym, ale jak dotąd nieskutecznym sposobem walki z tym procederem są regularne akcje Interpolu. Mimo, iż skala sfałszowanych leków jest coraz większa, procederu nie udało się (i najpewniej nie uda) całkowicie zlikwidować. Na pewno nie pomoże temu zamknięcie legalnych aptek internetowych.
- Z jakich badań p. Kucharewicz wnioskuje, że akurat co trzeci specyfik w sprzedaży internetowej jest sfałszowany lub nielegalnie wprowadzany do obrotu? Być może opiera się o stare szacunki WHO, być może o dane Interpolu. Obie te instytucje podają tylko duże liczby z corocznych międzynarodowych akcji. W Polsce sam Główny Inspektorat Farmaceutyczny twierdzi:
Problem leków sfałszowanych w legalnym obrocie jak na razie nie dotyczy Polski – prowadzone przez narodowe laboratoria badania leków pobranych z aptek, punktów aptecznych oraz hurtowni farmaceutycznych nie wykazały do tej pory obecności leków sfałszowanych w tych miejscach.
Źródło:https://www.gif.gov.pl/pl/nadzor/sfalszowane-produkty-le/informacje-ogolne/sfalszowane-produkty-le/479,Fakty.html
Z doświadczeń rynku aptek internetowych w Polsce, który od 10 lat obserwuję i monitoruję wynika, że nie odnotowano żadnego przypadku sfałszowanego produktu leczniczego. Dlaczego zatem zamykać legalnie działające przedsiębiorstwa?
- Apteki internetowe w Polsce funkcjonują na bazie aptek tradycyjnych, które posiadają odpowiednie zezwolenia i koncesje. Placówki te, oprócz klasycznej apteki prowadzą również sprzedaż wysyłkową, która jest tylko i wyłącznie dodatkowym kanałem sprzedaży. Punkty te zaopatrują się w leki wyłącznie w hurtowniach farmaceutycznych lub u przedstawicieli producentów. Podlegają ścisłej kontroli, tak jak wszystkie inne apteki w Polsce, a wprowadzanie do obrotu leków sfałszowanych mogłoby grozić utratą koncesji i zamknięciem całego (nie tylko internetowego) biznesu. Zarzucanie aptekom internetowym, że handlują fałszywkami pozwala wyciągnąć wniosek, że sfałszowane produkty lecznicze są dostępne w hurtowniach i znajdują się w wielu aptekach tradycyjnych. Sądzę, że mając dostęp do takich danych p. Kucharewicz powinien natychmiast zawiadomić Główny Inspektorat Farmaceutyczny, a także zgłosić sprawę policji i prokuraturze.
- Każda apteka tradycyjna, chcąc uruchomić sprzedaż internetową, zgłasza ten zamiar do odpowiedniego Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego, i w przeciwieństwie do tego co mówi Pan Kucharewicz, prawie zawsze jest kontrolowana. WIF ma prawo wstrzymać albo zabronić sprzedaży wysyłkowej, w razie zaistnienia podejrzenia przestępstwa a więc wykrycia podrobionych leków, czy też niespełnienia surowych norm prowadzenia sprzedaży wysyłkowej.
- Warto rozszerzyć wiedzę p. Kucharewicza na temat e-aptek i zbić kolejny argument o niemożliwości kontroli tego rynku. Otóż w Polsce w wykazach WIF znajduje się około 220 aptek zgłoszonych jako prowadzące sprzedaż wysyłkową, z czego realnie działa tylko nieco ponad 150. Zważając na pracę 16 jednostek wojewódzkich WIF, do kontroli wychodzi średnio mniej niż 10 placówek wysyłkowych na jednostkę kontrolną. To, trzeba przyznać, ilość znikoma w zestawieniu z liczbą około 13000 aptek tradycyjnych. Nie potrzeba zatem żadnych dodatkowych środków finansowych, aby legalne apteki internetowe były gruntownie skontrolowane. W rozmowie z przedstawicielami kilkunastu największych aptek internetowych uzyskałem informację, że jak dotąd żadna kontrola nie wykazała nieprawidłowości w zakresie sfałszowanych, podrobionych czy nawet przeterminowanych produktów leczniczych wysyłanych do pacjentów.
- Podniesiony argument dodatkowego oznaczenia legalnie działającej apteki byłby ciekawy, gdyby nie fakt, że od 2007 roku każda apteka internetowa na swojej stronie głównej musi okazać (w formie dokumentu pdf) skan koncesji. Oznaczenia funkcjonują już wiele lat i do dzisiaj nie zlikwidowało to czarnego rynku farmaceutyków. Argumenty, że dokumenty można podrobić są słuszne, ale na koncesji jest organ ją wydający, numer i apteka, której udzielono zezwolenia. Każdy pacjent dbając o swoje bezpieczeństwo może zadzwonić do odpowiedniego WIF-u lub sprawdzić aptekę w internetowych rejestrach. Wydaje się, że tworzenie osobnego wykazu jest zbędne, zwłaszcza, że funkcjonowanie aktualnie prowadzonych (np. rejestr aptek prowadzących sprzedaż wysyłkową) pozostawia wiele do życzenia.
- Dyskusyjnym pomysłem jest również wprowadzenie koncesji i dodatkowych opłat dla sprzedawców pozaaptecznych. To tylko pogłębia biurokrację i uprzykrza życie przedsiębiorcom. Trzeba pamiętać, że podmioty pozaapteczne (stacje benzynowe, kioski, supermarkety) sprzedają ściśle określony i bardzo ograniczony wykaz leków bez recepty, stosowanych wyłącznie w nagłych dolegliwościach. Odniosę się jednak wyłącznie do sprzedaży internetowej – tutaj podmioty typu e-stacje benzynowe czy e-kioski w ogóle nie istnieją. Natomiast w większości e-delikatesów (e-tesco.pl, e-piotripawel.pl, alma24.pl) leków OTC nie ma w ofercie w ogóle lub występuje kilka pozycji. Problem fałszywek w tym kanale nie istnieje.
- Podobne problemy dotyczą nie tylko Polski, ale innych krajów Unii Europejskiej. Legalnie działające apteki internetowe funkcjonują w większości krajów UE, m.in. w Niemczech, Holandii, Francji, Włoszech, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii czy Czechach. W każdym z nich legalne apteki są ściśle poddane kontroli i spełniają surowe wymogi prawodawstwa. Sprzedają również ściśle określony katalog produktów, wydawanych wyłącznie bez recepty lekarskiej. W każdym z tych krajów istnieją jednocześnie witryny sprzedające Viagrę bez recepty, które jednak w żaden sposób nie mogą być utożsamiane z legalną apteką. Patologii i przestępstw nie można jednak likwidować poprzez zamykanie legalnego kanału dystrybucji i niszczenie perspektywicznej gałęzi biznesu.
- Zamknięcie legalnych e-aptek to zlikwidowanie rynku wartego w Polsce około 300 mln złotych, utrata tysięcy miejsc pracy w samych aptekach, a także usługach z nimi powiązanych. Jest to także pozbawienie pacjentów wygodnego dostępu do tańszych leków. Proszę wejść do sieci i zobaczyć chociażby stronę opineo.pl, gdzie pacjenci entuzjastycznie wypowiadają się na temat aptek internetowych i chwalą ich funkcjonowanie. Wśród dziesiątek tysięcy opinii pozytywnych, mniej niż 2% stanowią opinie negatywne, które jednak nigdy nie podniosły tematu sfałszowanego leku.
Podsumowując powyżej argumenty – zamknięcie sprzedaży internetowej uderzy tylko i wyłącznie w legalnie działające, pozostające pod pełną kontrolą inspekcji i sprzedające oryginalne i bezpieczne produkty apteki. Apteki, których farmaceuci płacąc składki członkowskie liczą na pomoc Izb Aptekarskich a nie uderzanie w ich interesy. Postulaty, że to czego nie można skontrolować należy zamknąć jest absurdalny – przytoczone powyżej argumenty wskazują, że nigdy nie kontrolowaliście Państwo, ani nawet nie mieliście zamiaru kontrolować czarnego rynku e-sprzedaży. Zakaz absolutnie nie zlikwiduje patologii w postaci czarnego rynku sprzedaży farmaceutyków, tak długo jak będzie zapotrzebowanie pacjentów na pewne grupy leków dostępnych wyłącznie z przepisu lekarza. Ważne jest aby poprzez akcje społeczne i kampanie edukacyjne uświadamiać pacjentów w kontekście bezpieczeństwa zakupu produktów w sieci. Jako środowisko aptek internetowych jesteśmy gotowi do takiego działania i mam nadzieję, że wkrótce to pokażemy. Natomiast przestępcami musi zająć się Policja.
PS. W Polsce jedynym podmiotem zyskującym na wprowadzeniu tej ustawy byłby doz.pl – portal umożliwiający zakup leków przez internet i odbiór w aptekach tradycyjnych na terenie całego kraju. W rozumieniu przepisów nie jest on bowiem apteką wysyłkową. Czy zagorzały przeciwnik sieci aptecznych, Pan Kucharewicz, raptownie zmienił front? Czy broniąc niezależnych aptek trochę się nie zagalopował?
Administrator danych osobowych, którym jest ADGLOW Sp. z o.o. , os. Złotego Wieku 55/58, 31-618 Kraków, KRS 0000529257, NIP: 678-315-18-17, REGON 123196717, informuje, że dane osobowe będą wykorzystywane jedynie w celu zamieszczenia komentarza. Więcej informacji nt. o przetwarzaniu danych osobowych znajduje się w Polityce prywatności.